Wszystko już było, czyli bramy piekielne Go nie przemogą

Jak często dzisiaj wracamy do słów z Ewangelii według św. Mateusza, które mówią nie tylko o zbudowanie Kościoła, ale także o jego niezniszczalności? Jak często pamiętamy o tym, że Kościół jako Ciało Chrystusa jest wieczny, nawet gdy jego ziemscy przywódcy zbaczają z drogi prawdy i wiary? „Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie».” – to słowa otuchy i pewności, że w duchowej walce Kościół ostatecznie wygra, a wraz z nim jego wierni.

stowarzyszenie piotra skargi

Potrzebujemy kapłanów. I to jakich...

Skandale i grzeszne przykłady raz po raz targają organizmem Kościoła. Nie od dzisiaj i nie tylko w Polsce. Prawdą jest, że mass media wyjątkowo chętnie podchwytują i nagłaśniają każdy przypadek odejścia od wiary albo popełniania grzechów przez wiernych, a w szczególności osób duchownych. Ale prawdą też jest, że styl sprawowania posługi przez wielu duchownych wpływa na ogólną atmosferę i relacje między nimi. Jeszcze niedawno dziwiliśmy się księżom z innych państw noszących się „po cywilnemu”, nawet bez koloratki. A jak jest dzisiaj u nas, w Polsce?

Radiowe stacje katolickie emitujące przeboje piosenkarzy jawnie walczących z wiarą i dopuszczających się profanacji symboli religijnych kiedyś nas oburzały, dzisiaj mało kto zwraca na to uwagę.  Kluczowe stanowisko w mediach publicznych obejmuje człowiek, który naśmiewał się z choroby papieża św. Jana Pawła II i jego ówczesnych problemów z mówieniem. W tendencji schlebiania tłumom wielu rewolucjonistów, a ich śladem także księży zapędziło się do „bycia kumplem” i zapomniało o tym, że ich rolą jest bycie wsparciem, drogowskazem i ostoją moralną. A z tym bywa coraz gorzej.

Już w 2010 roku, w wydawanym przez Stowarzyszenie Piotra Skargi dwumiesięczniku „Przymierze z Maryją” (nr 52, maj/czerwiec 2010) Sławomir Skiba przypominał:

„Niestety, sami katolicy przez swoje niewierności i grzechy często dostarczają broni i powodów do ataków na Święty Kościół Katolicki. Iluż bowiem ulega własnym słabościom i miast wyznać swoje grzechy w konfesjonale ze szczerym żalem i mocnym postanowieniem poprawy, brnie w różnego rodzaju nałogi i straszliwe grzechy? Iluż grzeszy zuchwale licząc na to, że kiedyś – może przed śmiercią – zdąży się nawrócić? Tymczasem każdy nasz grzech obraża Pana Boga i wyrządza szkodę nie tylko nam samym, ale i całemu Kościołowi, którego częścią jesteśmy. Na jeszcze większe zgorszenia i zniewagi narażają Kościół ci, którzy wybrani do pełnienia szczególnej misji apostolskiej i duszpasterskiej bądź to przez swoje śmiertelne grzechy i zaniedbania stają się zaprzeczeniem swego powołania, bądź przez świadome zdrady i odrzucenie prawdziwej nauki Kościoła stają się Judaszami i wrogami niszczącymi Kościół od środka. Te zdrady i niewierności przysparzają Kościołowi Świętemu najwięcej cierpień. Bo nie można zapominać, że w myśl zasady komu więcej zostało dane, od tego więcej się wymaga, ci powołani do szczególnej służby Panu Bogu z jednej strony otrzymują specjalne łaski do jej wypełniania, z drugiej zaś są też szczególnie wezwani do wierności i większej doskonałości, ale też muszą być bardziej czujni, bo narażeni są na większe ataki złego ducha.”

Jasne jest więc, że dzisiaj szczególnie potrzebujemy duchownych jako autorytetów, jako przyjaciół i kapitanów, wyznaczających kurs, którego celem ma być życie doczesne w taki sposób, jaki prowadzi do zbawienia wiecznego. Niestety, ten kurs coraz trudniej dostrzec, ponieważ w niektórych Kościołach krajowych (a w ślad za tym także w Watykanie) mnożą się reformatorzy, którzy starają się dopasować Kościół do świata, zamiast nauczać świat jak ma naśladować i uczyć się od Kościoła.

Synod zawirowań i „pomysły” papieża Franciszka

O błądzeniu Kościoła Powszechnego w czasie zapoczątkowanego przez papieża Franciszka „Synodu o synodalności” precyzyjnie pisze Paweł Chmielewski w artykule pt. „Inkluzywny, ekumeniczny i egalitarny … Kościół”, opublikowanym w wrześniowo – październikowym numerze magazynu „Polonia Christiana”.

 

Jak pisze Paweł Chmielewski:

„Nie da się przecenić niebezpieczeństwa, które rodzi takie stanowisko. Synod o Synodalności jest procesem wewnątrz Kościoła katolickiego, ale programowo dąży do rozsadzenia ram katolicyzmu, aby tworzyć rzeczywistość panchrześcijańską, w której wszelkie fundamentalne różnice teologiczne zostaną uznane za drugorzędne i marginalne. U kresu synodalności, nierozerwalnie scalonej z ekumenizmem, musi stać Kościół różnorodności doktrynalnej i moralnej, który za bezwzględnie obowiązujące uzna tylko pewne elementy swoich nauk, wspólne dla większości chrześcijan. Trudno tu sobie wyobrazić miejsce dla Matki Bożej; i rzeczywiście, dokumenty synodalne starają się unikać wspominania Maryi albo w ogóle Ją pomijają. Jakie zaś mogą być elementy wspólne chrześcijaństwa przyszłości? Trudno powiedzieć w sytuacji, gdy „chrześcijanie” nie zgadzają się nawet co do boskości samego Jezusa Chrystusa, kwestionowanej przez nurty liberalnego protestantyzmu. (…) Dokumenty synodalne są pełne frazesów skierowanych przeciwko hierarchii oraz kapłaństwu. Odmalowują one wizję Kościoła bliższego wyobrażeniom Marcina Lutra niż Tradycji katolickiej.”

 

Przerażająca wizja? Tak, ale nie jest ona czymś nowym. O zagrożeniach „protestantyzacją” Kościoła Powszechnego niejednokrotnie pisano w mediach wydawanych przez Stowarzyszenie Piotra Skargi. Takie jasne stawianie sprawy przez świeckich katolików nie wszystkim się podobało. Delikatnie mówiąc… nie wszystkim. Komu i dlaczego? O tym często dowiadujemy się po latach. Erozja grzechem kościelnej skały trwa, bo człowiek – także duchowny i hierarcha kościelny – może zgrzeszyć.

 

Źle się dzieje, gdy w grzechu nieczystości lub w grzechu herezji członek Kościoła chce trwać a wokół niego tworzy się atmosferę źle pojmowanego „miłosierdzia”, zwalniającego z powrotu na łono Kościoła lub – co gorsza – dopasowania Kościoła do tych, którzy odchodzą od nauki Chrystusa. Przykładem tej jaskrawej kontrowersji w wykoślawieniu stosunku do grzechu jest decyzja papieża Franciszka, podparta dekretem „Fiducia supplicans”.

 

Co za jego sprawą głosi papież Franciszek? Dokument przyzwala na udzielanie błogosławieństwa… zdeklarowanym parom homoseksualnym. Taka możliwość – zupełnie dotąd nieobecna w nauczaniu Kościoła – została wprawdzie obwarowana kryteriami i warunkami, jak np. okoliczności, w których takie „błogosławienie” nie może przypominać aktu zawarcia małżeństwa. Niemniej jednak, burza została wywołana. Cały szereg episkopatów lub pojedynczych biskupów odmówił stosowania się do dekretu.

papież franciszek

Sytuacja polskiego Kościoła w dobie rozkładu doktrynalnego i moralnego w Rzymie

Swoisty szpagat wykonano nad Wisłą. Polski Episkopat w specjalnym oświadczeniu stwierdził, że dekret papieża Franciszka, podpisany przez abpa Fernandeza, nie zmienia nauczania Kościoła. Polscy biskupi wskazują przy tym na dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2021 r., który właściwie uznaje błogosławienia homozwiązków za niedopuszczalne.

 

Być wiernym Kościołowi i jednocześnie strzec wiary i moralności – jak widzimy, to zadanie wydaje się coraz bardziej wymagające wobec rewolucji toczącej od wewnątrz Stolicę Apostolską. Czy ma to wpływ również na sytuację w Kościoła w Polsce w 2023 roku? Sami widzimy, że ma i sami często nad tym bolejemy. Wydaje się, że polski Kościół zbliża się do masy krytycznej, do czasu upomnienia się o powrót do nauki Chrystusa i do słuchania Jego słów. Coraz mocniej dostrzegamy, że wrogowie Kościoła nie wymyślają nic nowego – poruszają się w tej samej mętnej materii, bez ducha i bez miłości bliźniego. Tej miłości, którą od początku naucza nas Kościół Rzymski.

 

Jasny przekaz, płynący od ustanowienia Dekalogu, nie potrzebuje interpretacji na nowo. Tradycja Kościoła swoją siłę czerpie z niezmienności a nie z ciągłych rewolucyjnych przemian. Musimy więcej się modlić i zaufać Bogu, a mniej słuchać tych, którzy chcą w duchu rewolucji „poprawiać Boga”. To wystarczy, bo „bramy piekielne go nie przemogą”.