Dlaczego ludzie cierpią skoro Bóg jest dobry i miłosierny?

Si Deus est, unde malum – pytał niemiecki filozof XVII i XVIII wieku Gottfried Wilhelm Leibniz. Zagadnienie pochodzenia zła wobec wielkości Stwórcy to problem nierozwiązany od wielu stuleci, a nawet tysiącleci. Drążący naturę wszechświata ludzki umysł dostrzega zło, takie jak cierpienie osób niewinnych i zapytuje: dlaczego Bóg na nie pozwala?

Cierpienie - problem egzystencjalny

Z tymi pytaniami można pójść dalej. Dlaczego cierpią osoby uchodzące w oczach ludzkich za niewinne, podczas gdy grzesznicy opływają we wszelkiej maści doczesne dobra. Widząc ogrom cierpienia ludzkiego – jak choćby obóz koncentracyjny w Auschwitz człowiek pyta – gdzie był wtedy Bóg? Łatwo wówczas zwątpić w Jego istnienie, albo dobroć.

Wśród argumentów wysuwanych przez ateistów, fakt istnienia cierpienia jest najpotężniejszym, a może nawet jedynym znaczącym. Nie chodzi tu tylko o ładunek emocjonalny, lecz również o trudny do rozwikłania problem inelektualny. Niemniej samo zauważenie problemu i wyboru niewiary na jego podstawie byłoby krokiem do nikąd.

dlaczego ludzie cierpią

Stowarzyszenie Piotra Skargi przestrzega przed grzechem

Katolicy, choćby Stowarzyszenie Piotra Skargi, wiedzą doskonale, że cierpienie bywa zawinione przez człowieka. Słusznie odbieramy karę za grzech. Nie musi tu nawet chodzić o karę rozumianą jako decyzję zagniewanego Stwórcy. Kara to często po prostu konsekwencja naszych wyborów sprzecznych z rozumem – a więc grzesznych. Na przykład choroba to konsekwencja złego żywienia.

Im więcej zależy od nas, tym większą mamy władzę nad swoimi zachowaniami. Tyczy się to oczywiście także naszego stosunku do moralnego zła. Wiele jest organizacji chrześcijańskich, a także typowo katolickich – takich jak Civitas Christiana, czy też Stowarzyszenie Piotra Skargi, które przestrzegają przed banalizowaniem zła. Zresztą nie trzeba być tradycyjnym katolikiem, by to dostrzegać. Nasza wiara także na poziomie obyczajów, postów, treści nawet prostych modlitw ukształtowana jest w sposób wskazujący na zło i umoralniający przed nim.

Iść pod prąd, ale ku Bogu

Tak, to może iść pod prąd dominującej mody. Ale zwracanie uwagi na zło grzechu i potrzebę pokuty to działanie szlachetne. Wszak wymiar grzechu rozumianego jako wystąpienie przeciw nieskończenie dobremu Bogu, któremu winniśmy nieskończoną cześć, również ma wymiar nieskończony. Dlatego też w pewnym sensie żadne cierpienie nie okazuje się wystarczające, by zgładzić zło popełnione przez grzesznika.

Co jednak w przypadku, gdy cierpią osoby, które nie popełniły nigdy świadomego grzechu uczynkowego – jak niemowlęta. Gdzie jest wtedy Bóg? Nie wikłając się w kwestie grzechu pierworodnego, odpowiedzmy słowami Benedykta XVI, zapytanego, gdzie był Bóg w Auschwitz. Otóż był on jego zdaniem właśnie w torturowanych i bestialsko mordowanych więźniach. Słowa te możemy traktować jako przenośnię, jednak musimy przypomnieć sobie Krzyż. Bóg chrześcijan stał się Człowiekiem i wycierpiał nieskończone męki, choć był nie tylko niewinny, lecz nieskończenie dobry.

Na ziemi nie poznamy może nigdy w pełni odpowiedzi na pytanie dlaczego ludzie cierpią ludzie, skoro Bóg jest dobry (podobnie jak odpowiedzi na miliardy innych pytań przekraczających nasze zdolności pojmowania). Wiemy jednak, że Bóg jest dobry i nie chce zła oraz solidaryzuje się z cierpiącymi – jak z nikim innym i bierze na siebie ich ból. Tak dobry jest wyłącznie Bóg objawiony w Starym i Nowym Testamencie – Bóg prawdziwy.

 

Polecamy także lekturę tekstu, w którym opisujemy różnice pomiędzy podejściem katolickim a chrześcijańskim do kultury.